Język staro‑cerkiewno‑słowiański (w skrócie scs.) można nazwać w pewnym uproszczeniu łaciną języków słowiańskich. Uproszczenie polega na tym, iż to nie z języka scs. powstały wszystkie języki słowiańskie, lecz że scs. był najbliższy, najbardziej podobny do praprzodka wszystkich języków słowiańskich, tzn. języka prasłowiańskiego (w skrócie psł.). Podobieństwo do łaciną polega przede wszystkim na tym, iż w przypadku obu języków dysponujemy zapisanymi tekstami (najstarsze istniejąca kopie tekstów scs. datowane są na X w. n.e., a są mniej lub bardziej wiernymi kopiami tekstów z IX w. n.e.).
Do niedawna język scs. był zmorą (pierwszą w kolejności przed gramatyką historyczną języka polskiego) na kierunkach polonistycznych, powoli jednak z tej zmory się rezygnuje, a szkoda, taka to ładna zmora była. Bardzo piękne miała zwłaszcza czasy przeszłe, a było ich kilka:
- aorysty (w trzech odmianach: asygmatyczny, sygmatyczny I i sygmatyczny II),
- imperfectum,
- perfectum,
- plusquamperfectum.
Podręczniki do języka scs. zwykle nie objaśniają tych czasów na tyle dogłębnie, by można było zrozumieć ich strukturę, by w ogóle można było je zrozumieć. Zwykle jest to spis zakończeń, przykłady i ogólne omówienie budowy i znaczenia. I tyle. Jednak wszystkie te czasy miały bardziej skomplikowaną strukturę, modyfikowaną (zwykle zacieraną) przez zjawiska fonetyczne. Jednak ogólna struktura była stosunkowo prosta. Dało się (i obecnie też można) każdą formę każdego z tych czasów niejako skonstruować, zamiast uczyć się na pamięć tabel odmian. Zresztą właśnie umiejętność konstruowania form (a raczej ich rekonstruowania) była najistotniejsza w kursach scs., ponieważ na zaliczeniach tego przedmiotu należało omówić budowę różnych form. Tako samo wygląda też zabawa na egzaminie z gramatyki historycznej. Jeśli jednak potraktujemy siebie (lub studentów) wyłącznie tabelkami odmian, to nic dziwnego, że scs. może się stać znienawidzoną zmorą z piekła rodem…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz