Prawda, że byłoby łatwiej, gdyby płeć tak zwana niepiękna razem z piękną tylko szła i szła, a nie… „szedła”? To by było dopiero równouprawnienie! Wszędzie można znaleźć informację, że powinno być „szedłem”, „przyszedłem” itd., a nie „szłem”, „przyszłem”. Że w mowie można jeszcze „szłem” wybaczyć, ale w piśmie „szłem” jest niewybaczalne i karygodne. Trwają dyskusje w Radzie Języka Polskiego nad wymiarem kary za pisanie „szłem”, „poszłem” itp. Osobiście głosowałbym za tym, by za każdego „szłema” lub innego „poszłema” wlepiać karę 20 lat ciężkich robót, niekoniecznie w kamieniołomach…
Żeby jednak zrozumieć, dlaczego właściwie „szedłem”, a nie „szłem”, trzeba się cofnąć do czasów prasłowiańskich, czyli mniej więcej czasów Chrystusa i tak „pi razy beret” 500 lat wprzód i wstecz. Poza tym warto zapoznać się z odmianą… przymiotników w języku prasłowiańskim. Dokładnie tak: przymiotników, chociaż i „szedłem”, i „szłem” to czasowniki, ale mają coś wspólnego z przymiotnikami. (Tu przypis: tak, również tym, to znaczy prasłowiańszczyzną bawią się poloniści na studiach… Co niezmiernie ich bawi wszelako również poniekąd niekiedy. Polecam!)
Współcześnie formy typu „szła”, „szedł”, ale także „mówił”, „mówiła”, „mówiło”, „pisał”, czyli po prostu 3. osoba liczby pojedynczej czasowników w czasie przeszłym – nazywa się czasem pseudoimiesłowami. Nie bez przyczyny: są to dawne, to znaczy właśnie prasłowiańskie imiesłowy czynne czasu przeszłego. Były dwa takie imiesłowy (generalnie wszystkich imiesłowów było pięć, aż się łezka w oku kręci…), ten akurat miał numer drugi. Jak każdy imiesłów w tamtych czasach (najstarsi górale może pamiętają) również ten o numerze drugim odmieniał się jak przymiotniki. A przymiotniki odmieniały się jak rzeczowniki i zaimki. Tylko liczebniki i czasowniki były normalne – odmieniały się po swojemu. No, czasowniki były nie do końca normalne wg współczesnych standardów, bo zamiast 3 czasów miały formy 6 (słownie: sześciu) czasów, z czego cztery to były czasy przeszłe (Słowianie jakoś tak zawsze byli zapatrzeni w przeszłość…).
Dokładniej rzecz ujmując, przymiotniki miały odmianę zaimkową i rzeczownikową, inaczej zwane odmianą złożoną i prostą. Mniejsza o to, czy obie były Słowianom do szczęścia rzeczywiście potrzebne: chyba były, skoro były i skoro języki słowiańskie jakoś je zachowały, choć nie zawsze w całości. Polski je zachował, chociaż nie w całości. Rosyjski też, nie w całości. Innych języków nie pamiętam, postanawiam się poprawić. Polski przykład na przykład: „pewien” i „pewny”, pierwszy z końcówką zerową (widać, że jej nie widać?), drugi z końcówką -y. Dokładnie tak jak w rzeczownikach i przymiotnikach już zupełnie normalnych, np. syn (bez końcówki) i dobry (z -y).
A teraz gwóźdź: „był” i „były”, np. „były prezydent”, „były premier”. Pierwszy „był” ma końcówkę zerową (widzicie, że nie widzicie?), tak jak „syn”, a nawet „ojciec”. Drugi ma końcówkę -y jak normalne, przyzwoite przymiotniki typu „obleśny”, „sprośny”. Wszystko dlatego, że ten pierwszy „był” był właśnie imiesłowem odmieniającym się jak rzeczowniki (był, była, byłu mniej więcej jak ojciec, ojca, ojcu). „Były” był natomiast odmieniany jak przymiotniki złożone. Stąd się właśnie wzięły takie pary jak „był” i „były”, „pewien” i „pewny”, a także „ukrzyżowan” i „pogrzebion” obok „ukrzyżowany” i „pogrzebany”.
A teraz gwóźdź numer dwa: prasłowiańskie „iść”, tzn. „*idti”, a wcześniej… „iti” (sic! – czytaj [iti] – i jak tu nie mówić, że gramatyka historyczna nie jest kosmiczna…), miało nieregularny (no, bo jakżeby inaczej…) temat w czasie przeszłym: „šьd-”, czytaj [szit] (tu znowu przypis: związek z angielskim „shit” czysto pozorny, chociaż, kto wie…). Z tego prasłowiańskiego… „šьdu” utworzyli sobie byli Prasłowianie imiesłów czynny czasu przeszłego: „šьd-l-”, czytaj [szidl]. I zaczęli odmieniać jak rzeczowniki i przymiotniki złożone. Ponieważ jednak w naszych polskich czasownikach w czasie przeszłym przetrwały te pierwsze (prasłowiańskie imiesłowy odmieniane rzeczownikowo) – stwórzmy właśnie takie formy: „šьdl-ø” jak „ojciec-ø” (dokładniej było to „šьdlъ” i „otьcъ”), „šьdl-a” jak „żon-a” i „šьdl-o” jak „dzieck-o”.
Na tym jednak nie koniec. Około XI wieku naszej ery ten pierwszy „šьdl-ø” zaczął się zmieniać w „šedl-ø” wymawiane jak na starych filmach (fonetycznie: [šedł], dzisiaj mówimy [šedṷ]). Natomiast pozostałe formy straciły tę samogłoskę tematową: „šьdl-a” ≥ „šdla”, „šьdl-o” ≥ „šdl-o”. Być może wzorem naszych południowych słowiańskich sąsiadów, a może przez naszą typowo polską predylekcję do uproszczeń fonetycznych – uprościliśmy sobie powstałe zbitki „šdl”, by obcokrajowcy i turyści odwiedzający kraj pierwszych Piastów mieli łatwiej (wg nieodkrytej jeszcze teorii Brücknera). I tak „šdla” zmieniła się w „šla”, a „šdlo” w „šlo”.
Nie mogę pominąć mojego ulubionego zjawiska fonetycznego z X wieku, czyli labiowelaryzacji spółgłoski [l], która doprowadziła do powstania [ł], które z kolei od około XVI wieku zaczęło się za przeproszeniem wałczyć i przeszło w znane nam z codziennego użytku [ṷ]. A po ludzku: „šedl” zmienił się w „šedł”, a potem w „šedṷ”, czyli „szedł”, ale mniejsza o ortografię. „Šdla” zmieniła się była w „šdła”, potem w „šła” i w „šṷa”. Dziecko, gdy nauczyło się chodzić, to najpierw „šdlo”, potem „šlo” albo „šło” (kolejność w zasadzie dowolna), aż w końcu „šṷo”, a może nawet „śadṷo”.
Rekapitulując akapity: mówi się „szedł”, „poszedł”, „wyszedł”, bo tak... się te formy rozwinęły. Mogły się rozwinąć w „szeł”, „poszeł”, „wyszeł”, względnie „szł”, „poszł”, „wyszł” – ale to byłoby za proste, a gramatyka potrzebuje zawsze jakichś wyjątków (wg drugiej nieodkrytej jeszcze teorii Brücknera).
autor chyba ma problemy z podazaniem za watkiem tematu :) w atrykule strasznie namieszane :)
OdpowiedzUsuńna koniec uzasadnienie typu "ma byc tak bo tak ma byc" nic nie wnosi :)
moim zdaniem JEZYK POLSKI ROZWIJA SIE NADAL I NIEJEST JEZYKIEM MARTWYM i niezwracajac uwagi na czyste interpretacje rozwoju jezyka ktore w ogromnej mierze opieraja sie na domyslach, bo np. nikt nie nagral fonetyki wymowy jezykow slowianskich sprzed 2000 lat, dokumentacje takze opieraja sie na interpretacji tekstow z jezykow ktore takze w miedzyczasie ewoluowaly, wiec jest czystym domyslem jak to to kiedys bylo kiedys :)
Jak dla mnie jasne jest ze jesli poprawne jest "poszlam" poprawne bedzie "poszlem" i jesli poprawne jest "poszedlem" poprawne takze bedzie "poszedlam"
Ja bym powiedział, że autor ma po prostu poczucie humoru ;p i tylko humor chciał wnieść do nudnego wykładu nt. budowy czasowników prasłowiańskich i ich rozwoju. Ale do rzeczy: "poszedłam" i "poszłem" jeszcze długo poprawne nie będzie, (językoznawcy normatywiści się na to nie zgodzą), bo inaczej się obie formy rozwijały. Już prędzej na "poszłem" się zgodzą (ale tylko w mowie), bo jest krótsze i częstsze niż "poszedłam". A poza tym się zgadzam: gramatyka historyczna to teoria, jak ewolucjonizm i fizyka newtonowska:) Ale się sprawdza!
OdpowiedzUsuńMi wydawało się inaczej. W języku białoruskim (nie wiem jak ukraińskim) i na pograniczu polsko-ukraińskim spotkałem się z formą stosowaną przez kobiety (w Polsce starsze kobiety, urodzone przed wojną, lub w podobnym czasie) "iszłam przez wieś" - "szłam przez wieś" lub podobne zastosowania. Akurat nie wiem jak to u mężczyzn wyglądało, bo tak się mówi na wsi u mojej babci, a ona mieszka niestety sama. Ale np. w języku białoruskim jest to poprawna odmiana https://en.wiktionary.org/wiki/%D1%96%D1%81%D1%86%D1%96#Belarusian I tutaj nasuwa się moje pytanie: czy forma "iszłam", "iszłem" występowały kiedyś w całej Polsce i z biegiem czasu ustąpiły miejsca "szłam", "szłem", aż "szedłem" (tylko jaki proces językowy spowodował taką zmianę?), czy to co wymieniłem to jest zwykłe wymieszanie języka przy granicy i w języku polskim nie było nigdy takiej formy? Taka forma tłumaczyłaby bezokolicznik "iść".
OdpowiedzUsuńNie znam białoruskiego, ale jeśli rzeczywiście są tam formy "iszłam", "iszłem", to w "i" widziałbym albo jakiś przedrostek (lub pozostałość po nim, por. śląskie "prziszłam", "prziszłem" - może to dawne "pri-" zredukowane do "i-"), albo efekt zmieszania z formami czasu teraźniejszego (w których był rdzeń "id-").
OdpowiedzUsuńZdarza się też w językach, że jeśli 2 wyrazy pojawiają się często obok siebie, przesuwa się oddzielająca je granica, przez co cząstka jednego z nich przechodzi do drugiego (tak powstały polskiego formy "niego", "niej" funkcjonujące obok starszych "jego", "jej"). Taki proces również mógłby tłumaczyć formy "iszłam".
Nie wiązałbym form "iść" z pol. (czy białoruskimi) formami czasu przeszłego - "szedł", "szła" pochodzą od połączenia dawnego rdzenia "šьd" z przyrostkiem "l", natomiast "iść" - od rdzenia "id" z końcówką bezokolicznika "ti" (połączenie "dt" zmieniło się w "st", które potem przezszło w "ść").
Z formami typu "iszłam" się nie spotkałem w języku polskim.
Ale musisz być brzydka ...
OdpowiedzUsuń