środa, 15 grudnia 2010

30. Gwara, dialekt, język (2)

Kryterium historycznojęzykowe wiąże się z kryterium geograficznym, które również uniemożliwiałoby nazwanie scsu dialektem polskim. Dialekty jakiegoś języka to systemy istniejące na stosunkowo bliskich obszarach, używane przez użytkowników będących ze sobą w kontakcie lub którzy byli ze sobą w kontakcie. Jednak ów kontakt osłabł (wędrówki, przesiedlenia itp.) na tyle, by mowa każdej z grup zaczęła się różnić. To nie mieszkańcy Salonik (używający języka zbliżonego do scs.) przywędrowali znad Wisły do Grecji, ani Polacy nie przybyli z Salonik. To praprzodkowie obu grup rozdzielili się gdzieś na Podolu. Tuż po tym podziale można było mówić o dialektach (wschodnio-, zachodnio- i południowosłowiańskim), ale po kolejnych podziałach, większym oddaleniu się i zróżnicowaniu mowy już trudno było mówić o dialektach.
Znowu jednak pojawia się pytanie: na ile kilometrów muszą się oddalić dwie grupy i jak długo muszą nie być ze sobą w kontakcie, i na ile ich mowy muszą się zróżnicować, by można było mówić o 2 językach? Odpowiedzią na ostatni człon tego pytania może być kolejne kryterium:
Kryterium systemowojęzykowe. Jeżeli dwa systemy językowe różnią się swoją strukturą, zwłaszcza morfologią (fleksją i słowotwórstwem) i składnią, wówczas stanowi to przesłankę za mówieniem o innych językach. Słownictwo nie jest najlepszym kryterium, ponieważ ono odróżnia również ewidentne odmiany języka, np. gwarę uczniowską (slang uczniowski), profesjolekty (język lekarzy, prawników, językoznawców). Fonetyka to również nienajlepszy miernik, zwłaszcza gdy sobie uświadomimy, że w Warszawie mówi się kosz malin, a na południu i zachodzie Polski jedynie koż malin, że na południu mówi się pioseŋka z [ŋ] tylnojęzykowym, a w pasie środkowej i północnej Polski jedynie piosenka z [n] przedniojęzykowym, że wreszcie północna Polska (od mniej więcej Warty i Noteci na północ) miękcej wymawia y niż południe. To nie są przesłanki, by mówić o dialekcie Warszawskim, północnym, południowym i in. (to tzw. regionalizmy, czyli pododmiany ogólnej odmiany języka). Wszyscy użytkownicy tych odmian mają bowiem taką samą składnię i morfologię.
Tu jednak pojawia się problem, ponieważ gwary (dialekty) wiejskie mają jednak zróżnicowaną morfologię. Nie ma na przykład w gwarach wiejskich (ludowych) kategorii męskoosobowości (te mężczyźni, te chłopcy, jak te psy, telewizory), deprecjatywności (te chłopy, profesory, doktory nie ma nacechowania negatywnego), uproszczona jest odmiana (nie pojawiają się zróżnicowania znaczeniowe typu „tego przypadku” vs. „tego przypadka”). Jednak użycie kryterium komunikatywności wyłącznie w tym aspekcie pozwala mówić o dialektach, a nie językach: rozumiemy morfologię i składnię gwarową, to nie są osobne, skomplikowane paradygmaty, których się trzeba uczyć.
Kryterium polityczne nie jest już kryterium językowym, ale trzeba o nim wspomnieć. Języki mają chyba zawsze umocowanie prawne jako języki urzędowe i to odróżnia je od dialektów. Jednak poza sytuacją narzucenia ludności wiejskiej zupełnie obcego języka taki język urzędowy jest zwykle dialektem (w szerokim tego słowa znaczeniu, czyli odmianą języka) lub interdialektem w stosunku do dialektów ludowych i innych odmian.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz